Translate

piątek, 24 października 2014

ROZDZIAŁ 4


Louis POV.


Eleanor jest cudowna. Taka idealna. Zabawna i skromna. Wcale się nie podniecała że taka osoba jak ja siedzi z nią w kawiarni. Właśnie to w niej najbardziej polubiłem. Mam nadzieję że to nie nasze ostatnie spotkanie.

-Opowiedz mi coś o sobie.- zaproponowała przygryzając ciastko czekoladowe które sobie zamówiła i popiła kawą. Zdziwiło mnie że taka drobna dziewczyna pije czarną nie słodzoną kawę. Sam nie potrafiłem przełknąć czegoś takiego. Dla mnie to było obrzydliwe i strasznie mocne. Jak ona spała w nocy. Uśmiechnąłem się do niej. Czy to nie cudowne że nic o mnie nie wie. Mogę się pokazać z jak najlepszej perspektywy.

- Urodziłem się i wychowałem w Doncaster. Od 4 lat tworzymy z chłopakami zespół. Mamy masę fanów i właśnie skończyliśmy trasę promującą nasz nowy singiel. Zaczynamy pracę nad kolejnym.- w międzyczasie zauważyłem dziwny grymas na jej twarzy.- coś nie tak?- pytam. Doncaster

-Ummm wiesz co ja chyba już pójdę.- pospiesznie wstała i zaczęła kierować się do wyjścia. Cały zdrętwiałem. Powiedziałem coś nie tak? Niewiele myśląc rzuciłem banknot na stół i wybiegłem za nią. Złapałem ją w połowie drogi do skrzyżowania. Złapałem ją za rękę i odwróciłem ją w swoją stronę.

-Powiedz mi co zrobiłem źle.-zapytałem przerażony że spieprzyłem już wszystko na samym początku znajomości.

-Nieważne.- nawet na mnie nie spojrzała. Nie powiem, zabolało. Spuściła wzrok a ja złapałem ją za podbródek i pociągnąłem go do góry.

-Proszę powiedz.- poprosiłem.

-Chodzi o to że… że chciałam poznać ciebie a nie ty mi od razu zacząłeś mówić o tym że jesteś sławny. Gdybym chciała się dowiedzieć o zespole wyszukałabym cię w Internecie. Chciałam wiedzieć jaki jesteś bez miliona fanów. Bez reflektorów. Chciałam poznać tego Louisa który nie ma tego wszystkiego. Myślałam że jesteś inny. Widocznie się pomyliłam.- wyrwała swoje ramię z mojego uścisku i pospiesznie odeszła. Nie mogłem pozwolić jej tak odejść. Nie teraz. Czułem że ona będzie ważna w moim życiu. I już jest. Dogoniłem ją w parku. Znowu ją zatrzymałem.

-Wybacz mi. Zachowałem się jak debil. Nie powinienem gadać tego wszystkiego. Sam chciałem żebyś mnie polubiła za to kim jestem a nie za to co mam. A tu od razu wyskakuję ze swoją sławą.- uśmiechnęła się do mnie delikatnie.

-Byłoby miło. Już cię polubiłam.- mimowolnie się uśmiechnąłem. Usiedliśmy na ławce i dopiero teraz zauważyłem że to ta sama ławka na której jeszcze niedawno zmieszałem z błotem moją byłą dziewczynę. Zaczęliśmy rozmowę. El była niesamowitą dziewczyną. Taką szczęśliwą z życia. Była cudowna i piękna. Chciałem ją lepiej poznać jednak już zaczęło się ściemniać. Chciałem ją odprowadzić do domu. Od razu się zgodziła. Było już trochę chłodno a dziewczyna miała tylko sukienkę bez ramion. Mimo że w dzień był upał teraz było zimno. Ściągnąłem swoją bluzę i zarzuciłem jej na ramiona. Uśmiechnęła się do mnie promiennie i rumieniąc się podziękowała. Idąc znów zaczęliśmy rozmowę. Mieliśmy tyle wspólnych tematów. Przy niej czułem się szczęśliwy i traktowała mnie jak normalnego chłopaka a nie wielkiego gwiazdora. Po niespełna 10 minutach doszliśmy pod jej dom. Podeszliśmy pod drzwi. Odwróciła się do mnie.

-Podałabyś mi swój numer.- zapytałem rumieniąc się delikatnie. Przeszedł mnie dreszcz niepewności.

-Jasne. – zapisała mi z telefonie swój numer.- dobranoc Louis.- pocałowała mnie w policzek. Otworzyła drzwi.

-Poznam wreszcie twoje nazwisko.- znowu zadałem to samo pytanie.

-Musi pan się postarać żeby uzyskać tą informację panie Tomlinson.- mrugnęła do mnie zaczepnie i weszła do środka zamykając za sobą drzwi. Ta dziewczyna była niemożliwa. Uśmiechnąłem się do siebie i ruszyłem do domu. Niedługo potem leżałem już w swoim łóżku. W przypływie chwili chwyciłem za telefon.

„Możemy się jutro spotkać?” mimo później pory szybko dostałem odpowiedź.

„To ma być randka?” uśmiechnąłem się do siebie. w duchu chciałem żebyśmy poszli na randkę. Ale czy nie było za wcześnie.

„Nazwij to jak chcesz. :*” odpisałem.

„Z chęcią z panem pójdę. Panie Tomlinson. :P” droczyła się ze mną.

„Jest mi niezmiernie miło. Dobranoc księżniczko:*” pożałowałem że wysłałem jej tego smsa. Co jeśli to za wcześnie. Usłyszałem brzęczenie telefonu. Bałem się że może mnie wyśmiać i powiedzieć że mam spadać z takimi tekstami. Otworzyłem wiadomość bojąc się bo tam zobaczę.

„Śpij dobrze misiaczku :* pewnie będę w twoich snach :P” zarumieniłem się.

„Na pewno” odpisałem.

„Ty w moich też :*” mimowolnie się uśmiechnąłem. Już nie odpisałem. Odłożyłem telefon na szafkę nocną i po prostu zasnąłem. 



Bridgit POV.

-Skoro już cię obkupiłem musimy się udać w jeszcze jedno miejsce.- powiedział tajemniczo Jamie. Bałam się co on znowu wymyślił. Nie powiem, był bardzo dla mnie miły. Jednak czucie strachu który przy nim czułam cały czas we mnie było. Po prostu po zeszłej nocy nie mogłam mu zaufać. Przecież oni mnie wykorzystali. Ale sama się nie opierałam. Ale tego nie chciałam. Czy to nie podlega pod gwałt? Wydawało mi się to po prostu okrutne. Zostałam już brutalnie zgwałcona przez ojca. Uciekłam w pogoni za lepszym życiem. A co mnie spotkało? Będę kurwą. To się nazywa trafić z deszczu pod rynnę. Po 5 godzinach chodzenia po galerii handlowej miałam już wszystkiego dość. Chciałam po prostu pójść spać. Jamie kupił mi masę rzeczy. Wydał na to fortunę. Nie wchodziliśmy do żadnych innych sklepów w których cena nie była mniejsza niż 200 funtów. To było dziwne nigdy nie chodziłam w tak drogich ciuchach. Były boskie ale po co mi one. No tak przecież muszę się dobrze prezentować. Najbardziej niezręcznie czułam się gdy wybierał mi bieliznę. Kupił mi 7 kompletów. Czarne, białe, czerwone, błękitne, różowe- koronkowe, jedwabne cholera po co mi tyle. Do tego wyzywające i skąpe ubrania które ledwo będą zasłaniać moją nową bieliznę. Byłam zmęczona i głodna.


-Możemy się zatrzymać i coś zjeść? Umieram z głodu- poprosiłam.

-Jasne księżniczko.- uśmiechnął się do mnie. Podeszliśmy do jakiejś restauracji. Ni stąd ni zowąd pojawił się jakiś napakowany gościu i odebrał od Jamiego wszystkie moje torby. Facet uśmiechnął się do mnie uroczo ukazując śnieżnobiałe zęby i dołeczki w policzkach. Zarumieniam się i odwzajemniłam uśmiech. Mężczyzna tak szybko jak się pojawił tak szybko zniknął.

-To Dean.- oświadczył Jamie.- nasz ochroniarz. Jeśli będziesz chciała sama gdzieś wyjść będzie cię ochraniał. Zrozumiałaś.- mówił do mnie jak do małego dziecka.

-Będziecie pozwalali mi samej wychodzić?- zapytałam szczerze zdziwiona. Jamie się zaśmiał i złapał mnie w talii prowadzać w stronę wolnego stolika. Usiedliśmy przy stoiku i zaczęliśmy przeglądać kartę dań.  Wygrałam sałatkę ze smażonym kurczakiem, a Jamie zamówił stek.


-Odpowiadając na twoje pytanie. Tak. Będziesz mogła sama wychodzić. Musimy sobie ufać. My będziemy tobie ufać że nam nie uciekniesz w zamian będziesz dobrze traktowana i niczego ci nie zabraknie. 

-Będę się starać.- uśmiechnęłam się do niego. On do mnie. Zjedliśmy w miłej atmosferze. Mogłam szczerze powiedzieć że Jamie był miły i cholernie przystojny. Po objedzie Jamie poszedł zapłacić a ja wyszłam przed restaurację. Czekałam na niego cierpliwie. Nagle zauważyłam jakąś blondynkę która intensywnie mi się przyglądała. Kojarzyłam ją skądś ale nie miałam pojęcia skąd. Zaraz chwila. To ona była wtedy z tym chłopakiem który mnie oblał kawą. Czy ona też mnie poznała. Zaczęła do mnie podchodzić jednak zatrzymała się tak szybko jak tylko pojawił się Jamie. Czyżby wiedziała kim on jest. Chłopak oplótł mnie ramieniem i razem udaliśmy się do auta. Jechaliśmy jakieś 20 minut. Widziałam że zbliżamy się na obrzeża miasta. Zatrzymaliśmy się przed jakimś budynkiem. „gabinet ginekologiczny” czy on żartuje?!? Popatrzyłam na niego pytającym i przerażonym wzrokiem. Pogłaskał mnie po policzku.

-Musimy cię zabezpieczyć.- odpowiedział na moje niezadane pytanie. Odpięłam pas i razem weszliśmy do środka.


Zayn POV.

Siedziałem w swoim pokoju i wymyślałem tekst do nowej piosenki. Oczywiście nie obyło by się bez Nialla który brzdękał na gitarze. Miałem pustkę w głowie. nie mogłem się skupić na niczym innym tylko na widoku przerażonej dziewczyny.

-Halo. Ziemia do Zayna. Kontaktujesz jeszcze.- Niall machał mi ręką przed oczami.

-Tak tak. Jestem.- zaśmiałem się.

-No nie wiem bo twój telefon dzwoni już 10 minut.- zaśmiał się Niall. Zerwałem się z łóżka i zauważyłem że dzwoni moje słoneczko.  Uśmiechnąłem się sam do siebie. od razu się rozpromieniłem. Co miłość robi z ludźmi? Pospiesznie odebrałem telefon.

-No hej słoneczko.- powiedziałem szczęśliwy. Niall zaczął gestykulować wymioty. Popukałem się w czoło w celu uspokojenia blondyna.

-Hej misio. Nie uwierzysz co ci powiem.- mówiła podekscytowana.

-Słucham cię uważnie.- wykopałem przyjaciela z pokoju naburmuszony zabrał gitarę i wytykając język opuścił pokój. Położyłem się na łóżku i zacząłem słuchać mojej narzeczonej.

-Byłam dzisiaj w centrum handlowym.- oho znowu się zaczyna. Pewnie znalazła jakąś nową sukienkę albo buty. Zaśmiałem się w myślach.

-Zayn słuchasz mnie.- rozbrzmiał głos dziewczyny w słuchawce.

-Wybacz kochanie. Możesz powtórzyć.- poprosiłem zmieszany.

-Więc teraz słuchaj. Umówiłam się z dziewczynami żeby wybrać coś na kolację do twoich rodziców i nie uwierzysz kogo spotkałam.- no teraz byłem ciekaw. – spotkałam tą dziewczynę na którą wylałeś kawę. Tą przerażoną. Pamiętasz ją.- aż się poderwałem z łóżka. obraz dziewczyny znów pojawił się w mojej głowie.- ale to nie jest najlepsze.- co jeszcze mogło się wydarzyć.-chciałam do niej podejść, zagadać. Jednak okazało się że się zadaje z tym właścicielem tego burdelu. Umm nie pamiętam jak się nazywa. Od razu uciekłam. Boję się go. Ciekawe co ich łączy.- dalej jej nie słuchałem. Zastanawiałem się czemu ona się zadaje z tym kolesiem. On jest niebezpieczny.  Przeczesałem włosy dłonią. Co jeśli on ją skrzywdzi. Ale w sumie po co ja się przejmuję. Nie mogę jednak o niej zapomnieć. Moje rozmyślania przerwało trzask drzwi. Później krzyki Paula. O kurwa wywiad!. Zakończyłem połączenie i zbiegłem na dół. Stali już wszyscy. Lou był jakiś dziwny. Podszedłem do niego.

-Co jest?- zapytałem


-Nieważne.- odparł i wyszedł z domu. Wsiadł do samochodu. Westchnąłem i razem ruszyliśmy za wściekłym Paulem. Coś czuję że będzie piekło.








*************
Boże wybaczcie że tak długo nie dodawałam rozdziału. urwanie głowy. wiem nie mogę się ciągle tym usprawiedliwiać. po prostu też nie wiedziałam jak go napisać. obiecuję że to się nie powtórzy. kolejny na pewno dodam wcześniej. wybaczcie że nic się nie dzieje. obiecuję że zacznie
Kolejny już niebawem 
dziękuję wam za wszystkie obserwacje, komentarze i wyświetlenia. dziękuję po prostu że jesteście i mam nadzieję że będzie was jeszcze więcej :*
KOCHAM WAS 
Hazzowa :****

poniedziałek, 13 października 2014

ROZDZIAŁ 3


Bridgit POV

Źle spałam. Co ja mówię! Okropnie. Każdy ruch wywoływał w dolnych partiach ciała ogromny ból. Nigdy czegoś takiego nie czułam. I wiedziałam że nie chciałam już czuć. Jednak wiedziałam że będę go czuła częściej niż mi się wydaje. Co chwilę się budziłam bo bałam się że wrócą i dalej będą chcieli się zaspokajać. To co powiedział mi Jamie… byłam pierwszą dziewczyną którą wzięli we dwóch. Dlaczego? Dlaczego właśnie ja? Co ja takiego zrobiłam że moje życie wyglądało jak piekło. Zasnęłam wykończona nad ranem. Wydawało się jakbym spala zaledwie pięć minut gdy poczułam jak ktoś dotyka mnie po policzku. Wzdrygnęłam się i poderwałam do góry przytrzymując prześcieradło które chciało się zsunąć z moich nagich piersi. Przycisnęłam je mocno do siebie zerkając czy aby na pewno jestem cała zakryta. Osobą która mnie obudziła okazał się Jamie który na mój czym miło się uśmiechnął. Widziałam tacę ze śniadaniem którą postawił obok mnie. Czy znów chciał mnie testować. Nie wiem czy wytrzymam wszystko mnie boli po wczorajszej nocy. Widząc moje przerażenie szybko zabrał głos.

-Nic ci nie zrobię.- powiedział siadając na skraju łóżka. delikatnie złapał moją dłoń. Chciałam ją wyrwać jednak on wzmocnił uścisk. – mówię poważnie nie zrobię ci krzywdy.- nie wiem czemu ale uwierzyłam mu. Rozluźniłam się. Jamie przybliżył się do mnie i delikatnie objął w pasie. Zesztywniałam na moment ale po chwili sama go przytuliłam. Nie wiem czemu. Potrzebowałam bliskości drugiego człowieka. Ostatni raz zostałam przytulona na pogrzebie mamy. Chciało mi się płakać. Jednak udało mi się powstrzymać łzy. Odsunęłam się od niego i gdy spojrzałam na śniadanie dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo jestem głodna. Zaburczało m w brzuchu na co chłopak się słodko zaśmiał. Posłałam mu speszony uśmiech i wzięłam się za jedzenie. Było pyszne. Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam coś takiego. Chyba jeszcze wtedy jak żyła mama. A my byliśmy normalną rodziną.

-Smakuje ci?- zapytał chłopak na co tylko kiwnęłam głową gdyż nie wypadało mówić z pełną buzią.- cieszę się. Sam smażyłem naleśniki.- zrobiłam wielkie oczy. Nie podejrzewałam że taki chłopak potrafi gotować. Co więcej bardzo dobrze mu to wychodziło. Uśmiechnęłam się i wzięłam kolejną porcję jedzenia. Tym sposobem zjadłam wszystko w bardzo krótkim czasie.

-Najadłaś się?- zapytał troskliwie.

-Tak dziękuję. Było pyszne.- zmusiłam się do odpowiedzi.

-Przyszedłem ci powiedzieć co będziesz robiła gdy zaczniesz tu pracować.- zaczął a mnie od razu zmroziło krew w żyłach.- najpierw musisz wyzdrowieć. Te rany i siniaki tylko odstraszą klientów. Dlatego do czasu aż twoje ciało nie będzie idealne będziesz się lenić w swoim nowym mieszkaniu. Później zaczniemy wprowadzać cię w życie Clubu. Na początek jakieś drobne występy lub zabawianie gości. Będziesz z nimi siedziała dotrzymywała towarzystwa. Później jakieś występy na scenie. Rura i te sprawy.- mrugnął do mnie- następnie będziesz miała indywidualne spektakle. Często klienci przychodzą na przykład na wieczór kawalerski lub po prostu się rozerwać. Wtedy zamawiają sobie kobietę i cieszą się spektaklem. Można tedy wiele zarobić. Oczywiście wszelkie napiwki są tylko dla ciebie. Będziesz też dostawała od nas coś w podobie kieszonkowego tylko na twoje widzimisię. Resztę opłacamy. Dalej będziesz już sypiać z klientami. Tu na miejscu lub w domu klienta. Wiemy już że jesteś dobra w trójkątach. Jesteś ciasna co jeszcze bardziej spodoba się facetom. Oczywiście nie będziesz sama jeździć do klientów bo to zbyt ryzykowne. Zawsze będziesz miała „strażnika”. Dzisiaj pojedziemy na jakieś zakupy i do ginekologa. Żaden klient nie lubi prezerwatyw więc trzeba cię jakoś zabezpieczyć żebyś nie zaszła nam w ciążę. Masz jakieś pytania?- zapytał.

-Czy… czy muszę sypiać z klientami.-zapytałam cicho.

-Kochana –wziął kosmyk moich włosów i założył je za ucho.- nie martw się tym teraz. Zanim zaczniesz to robić to minie trochę czasu. Jeszcze jakieś pytania.- nie miałam już nic do dodania. Wiedziałam że nie wygram. Mogłam jedynie opóźnić jakoś ten proces. Pokręciłam głową. Uśmiechnął się do mnie i wstał. – dobra ubieraj się księżniczko. Lecimy na zakupy.

-Nie wyjdziesz ?-zapytałam speszona. Chłopak się zaśmiał na co spuściłam zażenowana wzrok.

-Widziałem cię już nago.- uśmiechnął się. Jednak gdy zobaczył moją minę westchnął i pozwolił mi się w spokoju ubrać. Założyłam na siebie to do tego kremowy sweterek aby zakryć poranione ręce. Wyszłam z pokoju i stanęłam twarzą w twarz z Jamiem. Wziął mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. Wsadził mnie do swojego sportowego auta. Jak dżentelmen zamknął za mną drzwi. Choć myślę że zrobił to tylko dlatego że bał się że mu ucieknę. Ruszyliśmy z piskiem opon. Z przerażeniem patrzyłam na wskazówkę prędkości która przekraczała już 100km/h. Jamie tylko się zaśmiał i przyśpieszył. Jeśli chciał żebym umarła na zawał to byłam tego bliska. Całe szczęście szybko dojechaliśmy do celu. Byliśmy w centrum Londynu. Pogoda nie była aż tak tragiczna. Było dość ciepło jak na to miasto. Nawet świeciło słońce. Wyszliśmy z auta i wspólnie ruszyliśmy na zakupy.


Oczami Louisa.

-Wychodzę.-krzyknąłem wychodząc z domu. Pewnie i tak mnie nikt nie usłyszał. Niall buszował w kuchni, Liam i Harry grali w FIFE a Zayn zamknął się u siebie z Perrie i pewnie się parzyli jak króliki. Zaśmiałem się i ruszyłem w stronę parku. Musiałem sobie przemyśleć parę spraw. Szedłem ze spuszczoną głową. Nie chciałem żeby ktoś mnie poznał. Zaraz bym nie miał spokoju. A serio potrzebowałem teraz samotności. Było dzisiaj tak pięknie. Nie to co działo się w moim sercu i głowie. Czułem się okropnie. Szybko doszedłem do parku i usiadłem na pierwszej lepszej ławce. Zagapiłem się przed siebie. myślami wróciłem do tego dnia gdy to wszystko się posypało.

~~*~~

Siedziałem wraz z chłopakami. Za tydzień miała nam się skończyć nasza trasa. Już nie mogłem się doczekać jak wrócimy do domu. Nie to żeby nie podobała mi się trasa. Była świetna. Jednak ja tęsknię za moją miłością. Kim czeka na mnie w Londynie. To przy niej zostało moje serce dlatego tak cierpię. Potrzebuję jej. Nie wystarczy mi tylko rozmawianie przez telefon czy Skypa. Ja muszę ją w końcu przytulić, pocałować. Napoić się jej zapachem. Dotykać jej aksamitnej skóry i delikatnych włosów. Wiem że ona też tęskni. Za każdym razem mi to mówi. Widzę jak cierpi z mojego powodu. Wiem że jest jej ciężko. Moja praca wymaga poświęceń. Niestety to poświęcenie jest najgorsze. Mógłbym zrezygnować ze wszystkiego innego. Nie robić nic tylko pracować byle tylko mieć ją obok siebie. odliczałem już dni do powrotu. Zayn i Liam zresztą też. Oni czuli to samo. Jesteśmy ze sobą 2 lata i wiem że to ta jedyna. Czuję się przy niej tak wspaniale. Siedziałem oparty o kanapę i wpatrywałem się z małe czerwone pudełeczko. Tak właśnie tak. Louis Tomlinson zamierza się oświadczyć. Otworzyłem po raz setny pudełeczko i spojrzałem na pierścionek. Sam do siebie się uśmiechnąłem. Nie mogę się doczekać aż się jej oświadczę. Zrobię to od razu jak tylko ją zobaczę. Pieprzyć wszystko. Nie chcę być cholernym romantykiem. Chcę to zrobić spontanicznie. Żeby nie było żadnego udawania. Uklęknę na środku lotniska i poproszę ją żeby została moją żoną. Ktoś zapukał do drzwi wytrącając mnie z rozmyślań. Schowałem pudełeczko do kieszeni spodni i poszedłem otworzyć. Nie wiem czemu ale miałem złe przeczucia. Otworzyłem drzwi i aż zaniemówiłem. Przetarłem oczy żeby się upewnić czy wyobraźnia nie płata mi figli. Jednak ona tu stała. Pół metra ode mnie. Była jak zawsze piękna. Długie blond włosy. Niebieskie oczy. Jak zwykle miała na sobie sukienkę. Tym razem w kwiaty bez ramiączek. Na to beżowy sweterek z rękawami ¾. Dobrze znalem tą sukienkę dostała ją ode mnie w ramach naszego pożegnania. Pierwszy raz ją w niej widziałem. Wyglądała przeuroczo.

-Kim. Co ty tu robisz?- zapytałem szczerze zdziwiony.

-Lou musimy porozmawiać. A raczej przyjechałam tylko po to żeby ci coś ważnego powiedzieć.-zaczęłam nawet na mnie nie patrząc. Zacząłem się denerwować. Mówila takim poważnym i stanowczym tonem.  

-Co…co się stało?- zapytałem szeptem.

-To nie ma sensu.- powiedziała spokojnie. Zamarłem. – my nie mamy sensu. Już cię nie kocham Lou ja nie potrafię tak żyć. Żegnaj.- powiedziała i odeszła. To niemożliwe. Poczułem się jakby ktoś wyrwał mi serce poszarpał na drobne kawałki i rzucił mi nimi w twarz. Wbiegłem do pokoju i po prostu się rozpłakałem.


~~*~~

Siedząc w parku nie zwróciłem uwagi na parę siedzącą obok mnie która wymieniała się śliną. Nie chciałem na to patrzeć bo jeszcze tydzień temu sam taki byłem. To tylko pogłębiało ranę w miejscu gdzie było moje serce. Wstałem z ławki i chciałem się oddalić. Jednak coś przykuło moją uwagę. A mianowicie bransoletka dziewczyny. Taka sama jaką podarowałem Kim na naszą rocznicę. Zamarłem. Czy to mogła być ona. przełknąłem gulę rosnącą w gardle. To musi być ona. wszędzie bym ją poznał. Minął cholerny tydzień a ona już ma jakiegoś fagasa. Chciało mi się płakać a jednocześnie byłem wściekły. Nie tylko na nią ale też na siebie. to ja głupi obwiniałem się że to moja wina. Że nie poświęcałem jej uwagi. Często nie miałem czasu. A tu proszę. Zostawiła mnie dla innego. Wahałem się chwilę czy podchodzić. Schowałem dumę do kieszeni i podszedłem do zakochanej parki.

-Fajnie że już się pocieszyłaś po zerwaniu.- powiedziałem a oni jak oparzeni od siebie odskoczyli.

-Lou.- powiedziała przerażona dziewczyna.

-Nie próbuj nic mówić.- przerwałem jej.-jesteś zwykłą szmatą. I pomyśleć że chciałem ci się oświadczyć. Jakie to szczęście że tego nie zrobiłem. A co do ciebie.- wskazałem a chłopaka.- mam nadzieję że lubisz używane rzeczy.- zaśmiałem się ironicznie a chłopak się zdziwił.

-Mówiłaś że z nim nie spałaś.- powiedział z wyrzutem na co się głośno zaśmiałem trzymając się za brzuch. To mi się nawet podobało. Czas jeszcze bardziej ją poniżyć. Należy jej się.

-O i to ile razy. Nie sposób policzyć. Wskoczyła mi do łóżka na pierwszym spotkaniu.- widziałem przerażenie w oczach dziewczyny i rosnącą złość w oczach chłopaka.- taka była głośna że pobudziła moich sąsiadów. Ale cóż trzeba mieć ten talent żeby laska krzyczała z rozkoszy którą daje jej chłopak. Pamiętasz że tak cię pieprzyłem że następnego dnia nie mogłaś chodzić.- to było całkiem miłe wspomnienie.- więc życzę wam udanego dnia. Bo mój jakoś zapowiada się świetnie. –skłamałem. Nie chciałem żeby widzieli ile kosztowała mnie ta rozmowa. Szybko odszedłem od nich. Chciałem jak najszybciej uciec z tego parku. Podczas gdy się odwróciłem wpadłem na kogoś. Usłyszałem jęk bólu. Popatrzyłem na moją „ofiarę” była nią śliczna dziewczyna. Mniej więcej w moim wieku.

-Hej. Przepraszam. Nic ci nie jest?- zapytałem pomagając jej wstać.

-Nie. Nic. Ale następnym razem uważaj.- zaśmiała się. Jeju jaka ona jest śliczna. Pomyślałem. – chyba że to twoja taktyka na podryw.- znów się zaśmiała. Czy ona ze mną flirtuje. Nie Wiem ale to mi się podobało.

-Louis.- przedstawiłem się.

-Eleanor.- odwzajemniła uścisk dłoni. Miała taką cudowną ciepłą skórę. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

-Więc piękna Eleanor. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na kawę? Oczywiście w celu przeprosin.- zapytałem z nadzieją. Chciałem ją poznać. Nie wiem czemu ale czułem że muszę ją mieć przy sobie.

-Oczywiście panie Tomlinson. Zaśmiała się.

-Więc mnie znasz?- zapytałem

-A ktoś cię nie zna- powiedziała z sarkazmem.

-Ale ja nie znam twojego nazwiska.- zacząłem.


-Na to będzie musiał pan sobie zasłużyć.- zaśmiała się uroczo i ruszyła w stronę kawiarni a ja pobiegłem za nią. Zapowiada się ciekawa znajomość…




****************
Witam w kolejnym rozdziale.
wybaczcie że tyle czekaliście :* mam nadzieję że mi wybaczycie.
ale sami wiecie. szkoła... -.-
mam nadzieję że rozdział nie jest tragiczny :)
kolejny już niedługo :*
KOCHAM WAS
Hazzowa :*****

piątek, 3 października 2014

ROZDZIAŁ 2

Uwaga!rozdział zawiera sceny przeznaczone dla osób dorosłych jeśli nie jesteś pełnoletni czytasz na własne ryzyko :)


Zayn POV


Po incydencie na chodniku z tajemniczą blondynką nie mogłem się na niczym skupić. Chodziłem rozkojarzony. W głowie miałem obraz zmasakrowanych rąk dziewczyny. Jej oczy ciągle przewijały się w mojej pamięci. Obraz ten odtwarzał się jak na nowo puszczany film. Widok bezbronnych pełnych bólu i cierpienia oczu rozdzierał moje serce. To był przerażający widok. Jakim trzeba być potworem żeby zrobić coś takiego kobiecie. Boże teraz znów coś do mnie dotarło. Ona była zbyt młoda. Nie była na pewno starsza ode mnie. Kto mógł być w stanie zmasakrować nastolatkę. A co najgorsze czy jej rodzice o tym wiedzą, a może oni nie żyją. Może to jej chłopak. Teraz tyle się słyszy o tym że chłopak bije swoją dziewczynę.  Spojrzałem na Pezz i aż przeszedł mnie dreszcz. Nie byłem nawet w stanie wyobrazić sobie że mógłbym podnieść na nią rękę. To najgorsze co facet może zrobić. Wtedy już nie jest facetem. Jest zwykłą pizdą. Facet ma chronić swoją kobietę sprawiać że czuje się bezpieczna i rozpieszczana. A nie że będzie bała się własnego cienia. Że będzie bała się wyrazić swoje zdanie bo oberwie. Dla mnie tacy ludzie powinni gnić w więzieniu. Nawet nie wiem kiedy doszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce. Objąłem swoją ukochaną ręką, a ona położyła głowę na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Było idealnie. No prawie. Wisiała nad nami niezręczna cisza. Żadne z nas się nie odezwało od czasu sytuacji sprzed 15 minut. Pocałowałem dziewczynę w czubek głowy. Słyszałem jej westchnienie.

-Co jest kotek?.-zapytałem dziewczynę. Choć znałem odpowiedź wolałem się upewnić.

-Cały czas o niej myślę.-niemal wyszeptała. Spojrzała się na mnie. Miała łzy w oczach.

-Oj słońce.-mocno ją do siebie przytuliłem. Nie lubię kiedy płacze.

-Jak można być takim bydlakiem.?-zapytała. Sam nie znałem odpowiedzi na to pytanie.

-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Nie masz pewności że ktoś jej robi krzywdę.-sam sobie nie wierzyłem.-może  trenuje jakieś walki.-pokręciła przecząco głową.

-Nie.. na pewno nie. Coś takiego nie działo się przypadkiem albo na treningach. Tą dziewczynę ewidentnie ktoś bił.-zaszlochała

-No właśnie bił. Może uciekła? Zaczyna nowe życie?  Wszystko będzie dobrze. A teraz uśmiechnij się. Wiesz że nie lubię jak płaczesz. Serce mi pęka.- spełniła moją prośbę i już po chwili na jej twarzy nie było zmartwienia a szczęście. wziąłem ją na kolana.

-Kocham cię. A jak się uśmiechasz jesteś jeszcze bardziej seksowna. Jeszcze bardziej się rozpogodziła. Nagle zła aura się ulotniła i znów było idealnie. śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Oczywiście dopadli nas reporterzy i fanki. Rozdaliśmy kilka autografów.  Zanim zaczęło się ściemniać postanowiliśmy wracać. Odprowadziłem dziewczynę do jej domu. Jeszcze nie mieszkamy razem. Wiem to dziwne ale chcemy razem zamieszkać jak będziemy małżeństwem. We własnym domu. Pod drzwiami czule zaczęliśmy się całować. Mało brakowało a zdałbym z niej już teraz te wszystkie ciuchy i zaspokajałbym ją i siebie. Pocałowałem ją ostatni raz i z trudem ruszyłem w stronę naszego domu. Pomachałem jej. Widziałem jak wchodzi do domu. Całe szczęście że mieszkamy blisko siebie. Po niecałych 10 minutach drogi dotarłem pod dom. Światła były pozapalane w całym domu. Wszedłem do środka a to co tam zastałem mnie zszokowało. Jeszcze 4 godziny temu dom był tak czysty że można by było jeść z podłogi. Teraz był jeden wielki burdel i syf. Porozrzucane ciuchy i jedzenie. Pewnie była bitwa na żarcie.I nie tylko. Na podłodze walały się łyżki. Czyżby Liam kogoś wkurwił. Wszedłem do salonu. Tak jak się domyślałem siedzieli przed telewizorem. Lou i Liam wyrywali sobie pilota. Niall siedział na podłodze i jadł żelki a Harry leżał obok Nialla i spał z gaciami na głowie. Istne zoo. Poszedłem do kuchni i wziąłem garnek i drewnianą łyżkę. Liam dostanie pewnie zawału. Wróciłem do salonu i zacząłem z całej siły walić w garnek. Wszyscy się zerwali na równe nogi. Harry o mało nie dostał zawału.

-Dzięki że się w końcu uspokoiliście.-powiedziałem i rzuciłem przedmioty na podłogę. Usiadłem obok Nialla i ukradłem mu jedną żelke.

-Ej. To moje.-oburzył się blondyn.

-Oj no wybacz.- cmoknąłem go w policzek na co się uśmiechnął.

-Niech ci będzie. Jak randka z Pezz.- zapytał jedząc dalej słodycze.

-W sumie dobrze. Ale była pewna sytuacja.-zacząłem.

-Jaka?-zapytali niemal równo.

-Zaczęło się od tego że poszliśmy na kawę…- zacząłem opowiadać wszystko po kolei. Widziałem że ta opowieść wywołała duże poruszenie. Byli smutni i wstrząśnięci. Gdy zakończyłem opowieść nie wiedzieli co powiedzieć.

-Jakbym dorwał tego bydlaka to bym mu nogi z dupy powyrywał.- krzyknął Harry. Chłopcy się z nim zgodzili. byłem zmęczony całym dniem. Pożegnałem się z resztą i poszedłem do siebie. Wykąpałem się i w samych bokserkach wskoczyłem do łóżka. zanim jednak zasnąłem znów myślami wróciłem do tajemniczej blondynki.







Bridgit POV



Było chyba koło północy. Dokładnie nie wiem. Nie miałam przy sobie ani zegarka ani telefonu. Telefonu nie miałam od czasu samobójstwa matki. Ojciec bał się że się z kimś skontaktuję dlatego pozbawił mnie urządzenia. Chodziłam tak od motelu do motelu jednak nie było nigdzie żadnego wolnego pokoju. Zdruzgotana przechodziłam nieopodal London Eye. Byłam załamana. Usiadłam na krawężniku nie zważając na jadące samochody. Mogło być gorzej pomyślałam. Kurwa. Już nigdy tego nie powiem. Już po chwili zaczęło padać. Cholera. Świetnie po prostu świetnie. Niemość że bezdomna to jeszcze będę chora. Nagle przede mną zatrzymało się czarne auto. Po wyglądzie zewnętrznym mogłam być pewna że auto jest droższe niż moje życie. Zaśmiałam się w duchu. Ciekawe czego chce. Może się zgubił. Przednia szyba pasażera płynnie się otworzyła. Wychylił się przystojny mężczyzna. Aż mi dech zaparło. Kierowcą okazał się jeszcze przystojniejszy facet. No nieźle. Jednak wewnętrzny niepokój znów mną zawładnął. Przełknęłam gulę rosnącą w gardle.

-Co taka piękna dziewczyna robi tu sama o tej porze.-zapytał pasażer. Jezu miał taki seksowny głos. Jednak czaiło się w nim coś mrocznego. –odpowiedz.-zażądał.

-Ja. Ja nie wiem gdzie mam się podziać.- zaczęłam się jąkać.

-nie jesteś stąd. Masz dziwny akcent.-powiedział

-Pochodzę z Kanady.- odpowiedziałam. Nie podobała mi się ta rozmowa. Czemu miałam im mówić kim jestem. Co ich to obchodziło.

-jak masz na imię.-zapytał tym razem kierowca. I… o ironio miał tak samo seksowny głos jak jego pasażer.

-Bridgit. Ale czemu was to interesuje. Nawet was nie znam.- byłam ciekawa o co im chodzi. W końcu nie od tak zatrzymuje się na środku drogi wypasione auto i nie zaczepia nieznajomej osoby. Chyba że to jakiś Angielski zwyczaj.

-Ja jestem Jamie to jest John. Już nas znasz. –powiedział kierowca.- a teraz śliczna Bridgit powiedz co cię tu sprowadza. –spięłam się na to pytanie. A niepokój wybuchł we mnie.

-Chcę zacząć od nowa. W nowym miejscu.-powiedziałam spuszczając głowę.

-Masz gdzie spać.-zapytał Jamie. Czułam że nie warto ich okłamywać. Pokręciłam przecząco głową. John wyszedł z auta i podał mi rękę. Zdziwił mnie ten gest. Niepewnie podałam mu rękę pomógł mi wstać. Wziął mój bagaż i załadował do bagażnika. Co tu się dzieje.

-O co wam chodzi.? –zapytałam przerażona.

-Chcemy ci pomóc. Prowadzimy znany Club. Mamy też mini hotel. Znajdzie się dla ciebie nocleg.- uśmiechnął się do mnie i otworzył drzwi. Chwilę się wahałam jednak co mi się może stać. Oferują mi pomoc. Gorzej niż do tej pory na pewno nie będzie. Chyba…

~~*~~



Po 20 minutach krępującej ciszy dojechaliśmy na miejsce. Obawiałam się że o taki Club może im chodzić. To nie był zwykły Club tylko miejsce gdzie przychodzą napaleni frajerzy żeby sobie pooglądać i poruchać. Przeraziłam się. Mężczyźni wyszli z auta. Mi nie pozostało nic innego. Jamie wziął mój bagaż i w trójkę weszliśmy do środka. Miejsce było bardzo ekskluzywne. Drogie sofy z białej skóry ciemne ściany. Niebiesko czerwone światła. Scena z rurą przewierconą do podłogi. Parkiet idealnie wypolerowany. Dziewczęta w samej bieliźnie ocierające się o napalonych klientów. Przeszliśmy korytarz z masą pokoi. Już wiem co tam się pewnie działo. Głośna muzyka zagłuszała moje myśli. Przedarliśmy się obok baru. Wymieniłam spojrzenie z przystojnym barmanem. Mrugnął do mnie i słodko się uśmiechnął. Zapewne był to jedyny facet który tu pracował. Znaleźliśmy się w jakimś pokoju. Było ciemno a mnie przeszedł dreszcz. Jeden z nich zapalił światło. Przełknęłam Łośno ślinę. Kajdanki, bicze, różne zabawki analne. Przeraziłam się gdy usłyszałam że drzwi zostały zamknięte na klucz. Odwróciłam się szybko. Zauważyłam radość w ich oczach.

-Co się tu dzieje.-zapytałam.

-Nic. Jeśli będziesz tutaj mieszkać musisz nam dać coś w zamian.-powiedział Jamie podchodząc o krok bliżej.

-Zapłacę.-wypaliłam. Choć nie miałam dużo pieniędzy. Zawsze coś.

-Nie chcemy pieniędzy. Chcemy żebyś u nas pracowała. W zamian będziesz miała jak w raju na dodatek dach nad głową.


-Nie chcę tu pracować.- powiedziałam robiąc krok w tył

-To nie była ani prośba ani propozycja. Pasujesz tu idealnie. Jest jedno ale.-zaczął Jamie.

-Jakie.- coraz bardziej się bałam.

-Musimy cię najpierw przetestować.-po tych słowach zbladłam.

-Musimy wiedzieć jakie są twoje granice żeby później wiedzieć jakim klientom cię dawać.-dodał John. Łzy napłynęły mi do oczu. Jakie granice o co im chodzi. Podeszli do mnie. Jamie zaczął zdejmować moją przemoczoną bluzę. Czułam się potwornie. Najgorsze było w tym wszystkim to że strach mnie sparaliżował. Gdy pozbyli się mojej bluzy wymienili spojrzenia

-Kto ci to zrobił.-zapytał wściekły Jamie.

-Nieważne. Nie chcę o tym gadać.-powiedziałam szlochając.

-To dlatego uciekłaś z Kanady?- zapytał John. Nie mogła nic powiedzieć dlatego tylko kiwnęłam głową.

-Nic ci już nie grozi.- haha akurat. Zaraz mój koszmar się powtórzy. Ale teraz nie będzie tak obleśnie bo nie będzie robił mi tego własny ojciec. Znów zaczęli mnie rozbierać. Nie mogłam stawiać oporu. Nie chciałam żeby zrobili mi większą krzywdę.

-Grzeczna dziewczynka.-powiedział Jamie wpijając się w moje usta. Dziwny dreszcz przeszedł moje ciało. Czułam że odpina moje spodnie. Panika. Tylko to czułam. Już po chwili stałam przed nimi w samej bieliźnie. Zaczęli mnie oglądać. Czułam się potwornie. Jak jakiś eksponat w muzeum.

-Masz idealną figurę, zajebiste piersi i idealną pupę. Aż chcę się w niej znaleźć.- po słowach Jamiego przeszedł mnie dreszcz niepokoju. W sensie że w tyłek. – rany się zagoją i będziesz idealna. Połóż się na łóżku.-powiedział władczym tonem Jamie. Zrobiłam to co mi kazał. Zostałam przypięta kajdankami do łóżka. nogi i ręce miałam w potrzasku. Nie miałbym nawet jak się bronić. Oni również się rozebrali. Czyli oboje będą mnie męczyć. Bałam się cholernie. Widok ich nagich. Przyprawił mnie o zawrót głowy. Byli Chojnie obdarowani przez naturę. Jak mieli się zmieścić we mnie. Zamknęłam oczy. Czułam ręce na swoim ciele. Zdarli ze mnie bieliznę.

-Naga jesteś jeszcze piękniejsza.-powiedział John. Niespodziewanie szubko i mocno wbił we mnie dwa palce. Krzyknęłam z bólu jaki mi zadał. Jednak coś jeszcze poczuła. To było przyjemne. Jamie podszedł do mnie i uklęknął obok. Zaczął pieścić moje piersi. Dłońmi i ustami. Sutki mi stwardniały pod jego dotykiem a jęk rozkoszy wydobył się z mojego gardła. Czułam się potwornie że to mi się podoba.

-Te twoje usteczka aż się proszą żeby je pieprzyć.-szepnął mi do ucha Jamie. John zgiął we mnie palce na co mimowolnie jęknęłam i uniosłam biodra aby czuć go mocniej.  Nie wiem kiedy Jamie nachylił się nade mną. zaczął mnie całować. Strasznie namiętnie. To było za dużo tyle doznać naraz. Dolne partie ciała mnie bolały od tortur Johna. Jamie otworzył mi usta i wprowadził w nie swojego penisa. To było potworne. Zawsze mnie to obrzydzało. Jednak teraz musiałam to zrobić. Jego długość była zbyt wielka na moje gardło. Krztusiłam się co jeszcze bardziej mu się podobało. Uderzał swoim członkiem o ściankę mojego gardła. Wszystko mnie bolało. Wiedziałam że długo nie wytrzymam on też nie. Jego męskość drżała mi w ustach. Ja zadrżałam kiedy usta Johna znalazły moją łechtaczkę. Czułam że zbliżam się na sam szczyt. Szybko przerwał i oderwał się ode mnie oblizując usta. Jamie również zaprzestał. Myślałam że to już koniec. Jednak się myliłam. Zamienili się miejscami i na nowo rozpoczęli tortury. Po jakiś 10 minutach Jamie założył prezerwatywę i wbił się we mnie całą długością jednym płynnym ruchem. Aż ugryzłam penisa Johna. Jamie poruszał się z dziką szybkością sprawiając mi ból i jednocześnie przyjemność. Rozciągał mnie mocno swoim wielkim kutasem nie dając mojej cipce chwili spokoju. John wyciągnął swojego penisa z moich ust i stanął obok Jamiego. Uklęknął obok niego i palcami odnalazł łechtaczkę. Zaczął nimi poruszać. Jednak po chwili zmienił swoją pozycję. Wbił się w mój Tylek. Czułam jakby mnie rozrywali. To było zbyt wiele. Teraz czułam tylko i wyłącznie ból. Zaczęłam płakać i błagać żeby przestali. Posłuchali mnie po dłuższej chwili. Chyba uznali że we dwóch mi robią krzywdę. Po 20 minutach dalszych tortur gdzie wchodzili w moją cipkę na zmianę pozwolili mi skończyć. Szczytowaliśmy wszyscy. John we mnie a Jamie w moich ustach. Nie miałam już na nic siły. Chciałam tylko zwinąć się w kłębek i umrzeć. Rozpięli mnie i nakryli prześcieradłem. Ubrali się. Jamie do mnie podszedł a ja zamarłam.

-Byłaś najlepsza ze wszystkich jak do tej pory. I… byłaś pierwsza która była testowana przez nas obu naraz. Odpocznij księżniczko.-pocałował mnie w czoło.-zdałaś na 6+ a laski robisz najlepsze. I jesteś jak dotąd najciaśniejsza.- nie wiedziałam czy to komplement czy nie.

-Witaj w domu.- powiedział Jamie. Zgasili mi światło i wyszli z pokoju. Zanim zasnęłam przepłakałam pół nocy. To dopiero początek koszmaru.





**********************8
HEJ HEJ
i jak wrażenia po 2 rozdziale. mam nadzieję że nie było za dużo... +18.
nie każdemu mogło się podobać ta cala akcja. tak więc jeśli było za brutalnie lub zbyt dużo takich scen to po prostu mi powiedzcie coś się z tym zrobi. chcę żeby wam się dobrze go czytało :*
kolejny rozdział już niebawem
KOCHAM WAS
Hazzowa :*****